pokłóciliśmy się i on się nie odzywa
Działa to tak: niby nic się nie dzieje, a jednak coś się dzieje. Nie ma go, ale jednak jest. Trochę JAKBY cię podrywa, nawet proponuje spotkanie, ale ostatecznie i tak je odwołuje. Siostry Girard pouczają: "Nawet jeśli zawsze ma dobrą wymówkę, musisz pogodzić się z tym, że on NIE CHCE SIĘ Z TOBĄ SPOTKAĆ.
Marek jest czuły, opiekuńczy, dobry. I bardzo mądry, z niejednej opresji nas wyciągał, nie raz stawał na wysokości zadania. Oaza spokoju i bezpieczeństwa. To się stało rok przed ślubem. Nie pokłóciliśmy się i nie mieliśmy cichych dni. Po prostu, byłam z koleżanką na koncercie w innym mieście, zadała głupie pytanie.
„Nawet nie chcę pamiętać tego wszystkiego, co jeszcze mówiła. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej przerażona. Dobrze, że był przy mnie Michał. Jaka byłam głupia. Uwierzyłam nowo poznanej dziewczynie, o której nic nie wiedziałam, a nie ufałam chłopakowi, który mnie kochał”.
Napisano Maj 1, 2018. Pokłóciliśmy o przysłowiową pierdołe. W nerwach napisałam że może czas się pożegnać, nie odniósł się do tego tylko zmienił temat. Przez jakis czas z pozoru
Tłumaczenia w kontekście hasła "i ja pokłóciliśmy" z polskiego na angielski od Reverso Context: Miguel i ja pokłóciliśmy się tamtego dnia. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
nonton film generasi 90an melankolia full movie lk21. napisał/a: kiciatygrynia 2009-07-26 12:26 Witam. Napiszę w dużym skrócie od początku. Rok temu miałam chłopaka. Poznałam go dzięki jego kuzynowi Darkowi (imię zmyślone). Znałam się z nim, miałam z nim dobry kontakt, nawet dawał mi sygnały że chciałby ze mną być. Myślałam, że będziemy razem, ale on pomimo, że chciał ze mną być nie zerwał z dziewczyną. Więc po prostu tylko z nim gadałam, nie dawałam sygnałów, że coś jeszcze z tego może być. Po jakimś czasie właśnie Wojtek(imię także zmyślone), kuzyn Darka zagadał do mnie. Od słowa do słowa, bardzo mi się spodobał, poszliśmy raz, drugi na randkę. Tak jakoś wyszło, że całe wakacje się z nim spotykałam i w ogóle. To nie były spotkania raz na tydzień tylko bardzo częste, czasami nawet całe 3dni(z przerwą na prace),ja spałam u niego albo on u mnie i tak praktycznie całe wakacje razem się spotykaliśmy. To nie było na zasadzie, że się wyznaje za każdym razem"kocham Cię",wręcz przeciwnie tego słowa w ogóle jakoś nie używaliśmy jedynie np."tęsknie za Tobą, dobrze się czuję przy Tobie, brakuje mi Cię". Zależało nam na tym, aby się widywać i w ogóle dobrze się czuliśmy razem. Były sprzeczki owszem, oboje uparci z dumą i potrafiliśmy się nie odzywać tak z 3dni 5. Wydawało mi się, że się dobrze dogadujemy, jest nam razem dobrze, ale nie byłam do końca przekonana czy to miłość, ponieważ moje poprzednie dwa związki ze stażem półtora rocznym jakoś, stłumiły takie myślenie "to jest to, kocham go całym sercem itp". Tak więc kiedy pokłóciliśmy się na początku września wydawało mi się, że jakoś przeżyje fakt że się nie odzywa. Jednak było inaczej. Pokłóciliśmy się z jego winy, ponieważ uwierzył swojemu bratu i kuzynowi. Dokładnie nie wiem, co mu powiedzieli, jednak mogę się domyśleć, gdyż Wojtek zarzucił mi, że go okłamywałam, nie zależało mi na nim tylko chciałam ciągle być blisko Darka. Nie wierzył mi jak mówiłam, że to nie prawda. Więc przestałam do niego pisać, zabiegać o spotkania, wydawało mi się, nie ten to inny. Myślałam, że skoro go nie kochałam to nawet za nim nie zatęsknię. Myliłam się i dość szybko to odczułam. Dla stłumienia uczuć, zaczęłam się spotykać z kolegą z pracy. Spotkania bardziej przyjacielskie, spacery, przytulenie, trzymanie za rękę, całusy i na tym koniec. On się zakochał ja nie. Po jakimś miesiącu daje o sobie znak Wojtek, prosi o spotkanie, mówi, że się stęsknił, chciałby mnie zobaczyć, naprawić to co było źle. W środku czuję jak mi serce się wyrywa. Spotkałam się z nim, jedno spojrzenie i wszystko odżyło. Poczułam nagle ogromną tęsknotę za nim, dziwne motylki w brzuszku, serce bije jak szalone. Jednak ze strachu przed kolejnym rozczarowaniem mówię mu, że już się z kimś spotykam, nie chcę tamtej osoby zranić. Prosi o szansę, mówi jak tęskni, chciałby się przytulić do mnie jak kiedyś. Pozwalam na to. Ponosi nas, a ja czuję się jak zaczarowana. Nagle wszystko straciło znaczenie fakt jak było wcześniej, jak się pokłóciliśmy, ile nie miłych słów mi wtedy powiedział, to że sie z kimś spotykałam. Kiedy czułam jego dotyk, patrzyłam w jego oczy, słyszałam ten cudowny głos, wszystko inne stawało się takie odległe. Jednak uciekłam od niego, nie chciałam tego, bałam się. Znowu tęsknota, okropny ból tęsknoty, rozpaczy za nim. Jednak postanowiłam, że nie wrócę do przeszłości. Po miesiącu, dowiaduję się, że jestem w 4miesiącu ciąży (jak to możliwe pisałam w innym temacie). Szczęśliwa, że będziemy już razem( że teraz nie będę musiała ukrywać przed innymi, że go bardzo kocham) mówię o tym fakcie Wojtkowi, jednak w tym momencie radość prysła jak bańka. Zarzuca mi kłamstwo, że go wrabiam w dziecko, że to na 100%nie jego,że nie chce znać mnie ani słyszeć o dziecku. Zrozpaczona odchodzę. Od tamtego czasu minęło pół roku, nie miałam od niego praktycznie żadnego kontaktu. Później urodziłam synka, którego kocham nad życie, który zajmował mi praktycznie większość czasu. Jednak Wojtka on nic nie interesuję nie chę o nim słyszeć. Mogłoby się wydawać, że minęło już na tyle dużo czasu, że powinnam była się z niego wylecz. Jednak nie, ciągle o nim myślę, po mimo żalu (o to jak mnie potraktował) ciągle za nim tęsknie, kocham. Kiedy patrzę na synka, ciągle o nim myślę. Kiedy mój synek zasypia porównuję do snu Wojtka, kiedy synek się patrzy i uśmiecha przed oczami staje mi spojrzenie i uśmiech Wojtka. Ułożenie włosków na główce u synka, paluszki i stóp, ruchliwość, ciągle porównuje do Wojtka. Czy ktoś mi może powiedzieć kiedy to minie? Kiedy wyleczę się z myślenia o nim, z tej tęsknoty, a zarazem wielkiego żalu? Kiedy przestanę wszystkie cechy, ruchy u syna porównywać do jego?Minął rok, a ja nadal się z niego nie wyleczyłam. Kiedy mi przejdzie? Chce zacząć normalnie żyć, poznać kogoś kto pokocha mnie i mojego synka. Myślenie o nim tak bardzo boli:(
Znowu tu jestem po dość długiej przerwie. Trochę się zmieniło w moim życiu. Mąż odbył terapię odwykową w tamtym roku, jednak relacje między nami nie uległy trochę ze sobą rozmawialiśmy ale obecnie nie rozmawiamy od ponad miesiąca. Odpowiedział mi pewnego dnia w mało kulturalny sposób, zwróciłam mu nawet uwagę żeby tak ze mną nie rozmawiał i od tamtej pory milczymy oboje. Zblokowało mnie zupełnie. Ileż mogę jeszcze tolerować takie zachowanie. Żyjemy jak dwoje obcych sobie ludzi. Zresztą, znam to doskonałe. Takie etapy mam już za sobą. Czuję że ze mną dzieje się coś złego i że wciąż myślami wracam do tego co było. Chyba nie potrafię mu przebaczyć. Z jego strony nie usłyszałam słowa przepraszam, wybacz mi. Wtedy może byłoby mi łatwiej zapomnieć o krzywdzie którą mi wyrządził przez te wszystkie lata. Proszę niech ktoś mi da wskazówkę jak mam postępować z alkoholikiem, który nie pije, pszeszedł terapię ale nadal międ@y nami jest źle. Cześć Przeczytałem z uwagą to, co napisałaś. Bardzo mi pomogło spisanie krzywd, jakie wyrządziła mi żona. Napisałem bardzo dokładnie to, co zrobiła, kiedy, i jak się z tym czułem. Wyrzuciłem z siebie całą złość i żal. A potem to zniszczyłem. Zrobiłem to w dwóch turach. Za pierwszym razem nie byłem świadomy skutków, jakie to wywoła. Zobaczyłem jednak, że po zniszczeniu spisu krzywd jest mi trudniej formułować pretensje do żony. Postanowiłem pójść tym tropem, i za drugim razem spisałem pozostałe żale i pretensje z zamiarem pozbycia się ich na stałe. Niszcząc mój akt oskarżenia zdecydowałem, że nie będę już do tego wracał. Bardzo mnie to uwolniło. Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że patrzę na żonę po przeszło dwudziestu latach od ślubu jakbyśmy byli miesiąc po ślubie, w tym sensie, że żona ma całkowicie czystą kartę. Żadna z raniących sytuacji, jakie przez te 20 lat miały miejsce nie wpływa na mój stosunek do żony. Nie mam do niej absolutnie żadnych pretensji, żalów czy roszczeń. Z pomocą mojej Siły Wyższej uwolniłem się od tego, i dobrze mi z tym. Pielęgnowanie żalu wysysa energię. Teraz mam jej dużo więcej na konstruktywne postawy. Kolejnym krokiem była decyzja, że będę traktował żonę w nowy sposób: uśmiechał się, dawał jej pierwszeństwo, akceptował, że zaniecham żądań, nie będę obwiniał, będę afirmował, współdziałał, uważnie słuchał, przykrywał miłością i dawał przestrzeń. Gdybym nie pozbył się pretensji, ten program byłby niewykonalny. Ponieważ jednak pozbyłem się ich, jestem w stanie tak właśnie postępować. Nasze życie nie stało się sielanką, i żadne z nas nie stało się ideałem. Ale dużo łatwiej żyje się bez pretensji, skupiając się na okazywaniu miłości. Nie czekałem na drugą stronę, na to, że ona coś zrobi, ani nie przebaczałem warunkowo. Moja decyzja okazywania miłości też nie jest uwarunkowana. Robię tak, bo taki jestem, to są moje wybory, tak właśnie chcę. Żona to docenia, odwzajemnia to. Usłyszałem "przepraszam" jakiś czas po tym, jak przebaczyłem. I było to bardzo konkretne i szczegółowe "przepraszam", obejmujące długi okres czasu. Nie uzależniam mojego przebaczenia i okazywania miłości od zachowania żony. Zdecydowałem się przykrywać miłością jej słabe chwile. W moim przypadku to działa, może Cię to do czegoś zainspiruje. Pozdrawiam, Tomek Za tę wiadomość podziękował(a): andrzejej, Katarzynka77, marcin, Krysia 1967, Aknum Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Proszę niech ktoś mi da wskazówkę jak mam postępować z alkoholikiem, który nie pije, pszeszedł terapię ale nadal międ@y nami jest źle. Witaj novaja ponownie. Wskazówka jest prosta - zająć się sobą, swoim samopoczuciem, swoim podejściem do siebie samej, uzmysłowieniem sobie co czuję, czego oczekuję i czy słusznie, o co mam żal i czy potrafię go się "pozbyć" - jak mam to wszystko zrobić? Kłania się terapia albo Al-anon i przepracowanie "siebie" - odkrywanie siebie i dbałość o swą równowagę emocjonalną. Mi osobiście podobał się wpis Tomka, jego "akt oskarżenia" przeciw "przestępstwom" pijącej żony, a potem - zniszczenie go. Uwolniło go to od żali, pretensji i pielęgnowania urazów. To one blokują Waszą komunikację. Zadbaj o siebie, fajnie że jesteś znowu. Za tę wiadomość podziękował(a): Katarzynka77, Alex75, marcin, Krysia 1967 Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Wreszcie dotarło do mnie to, że jestem współuzależniona i potrzebuję jakiejś terapi, czegokolwiek, rozmowy z innymi którzy przeżywają to co ja i czują się podobnie. Udało ci się zrobić coś dla siebie? Współuzależnienie nie mija samo i nie znika też wtedy kiedy partner podejmuje leczenie. Mechanizmy współuzależnienia były u mnie aktywne przez długi czas a ja w ogóle nie zdawałam sobie z tego sprawy i tego nie widziałam. To terapeutka nauczyła mnie jak je dostrzegać i odpowiednio reagować. Nie jest łatwo odciąć się emocjonalnie, nie wracać do przeszłości, skupić się na sobie, ale jest to możliwe. Dlatego są terapie współuzależnienia, mitingi Al-anon, można sobie pomóc. Za tę wiadomość podziękował(a): marcin, Krysia 1967 Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Bardzo wszystkim dziękuję za ostatnie wpisy. Myślę, że wyciągnę z nich jakieś wnioski dla siebie. Trochę inaczej wyobrażałam sobie nasze relacje po odbytej przez męża terapii. Przecież pomogłam mu kiedy był w okropnym stanie. W czasie jego pobytu na leczeniu napisałam list do Niego, szczerze i otwarcie opisując swoje uczucia i przeżycia jakich doświadczałam kiedy on pił. Myślałam, że to doceni, podziękuje mi. Było to dla mnie bardzo trudne. Kiedy go zapytałam jak poradził sobie z odczytaniem tego listu na forum grupy, odrzekł tylko-dałem radę. Nic więcej. Wogóle trudno mi jest pisać o tym wszystkim. Kiedy wrócił do domu już po odbytej terapii o nic go nie wypytywałam, czekałam że być może sam się otworzy i będzie chciał że mną porozmawiać. Owszem, rozmawialiśmy że sobą, ale o codziennych, zwykłych sprawach, nie o tym co najważniejsze czyli o nas, naszym dalszym życiu, jego terapii, o tym co chcemy zmienić aby poprawić relacje. Niczego takiego nie było. Pewnie jak zwykle oczekiwałam na zbyt wiele. Teraz nie rozmawiamy od ponad miesiąca. Nie mogę po prostu tolerować tego w jaki sposób mój mąż mnie traktuje. Piszę dość haotycznie, jest już późno. Myślę, że nie mogę mu odpuścić złego traktowania mojej osoby, niewłaściwego odnoszenia się do mnie. Uważam, że powinno go być stać na słowo przepraszam. Wiem, że wtedy łatwiej jest wybaczyć drugiej osobie. Dobranoc wszystkim. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Novaja,wcale nie powiedziane,że nie usłyszysz od niego ,,przepraszam",bądz cierpliwa ,nie naciskaj,być może on tak samo jak Ty,zblokował się psychicznie,potrzeba czasu ,jeszcze raz czasu,w miesiąc trudno jest wszystko sobie ,,poukładać" ,daj mu czas a tymczasem skup się na swoim zdrowieniu,nie czekaj na jego reakcje,tu muszą popracować obie strony nad sobą ,wtedy być może poprawią się i relacje i wtedy wyjdzie szczere słowo,,przepraszam" nie z przymusu . Za tę wiadomość podziękował(a): Katarzynka77, novaja Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Słowo przepraszam nie załatwia sprawy. Ono ma sens w autobusie, pociągu, w sklepie....taki zwrot grzecznościowy, bo kogoś niechcący szturchnęłam albo proszę o umożliwienie mi przejścia. W życiu czyny, nie słowa sie liczą. Może lepiej pokonac góre lodową, spróbować usiąść obok siebie, posiedzieć w milczeniu. Dac sobie czas. To dla Was trudny czas. On wkracza w swoje nowe życie, Ty poznajesz jego nowego. Na orbicie krążą stare schematy, mieszają sie z nowymi, powstaje bariera trudna do pokonania. Potrzeba czasu, takiego bez oczekiwań. Bez Twojego poczucia krzywdy i bez jego poczucia winy. To już było i nie da sie tego zmienić. Można jednak życ tym co jest teraz, nie karmiąc sie przeszłością. Nowe i trudne. Słowo raz wypuszczone nigdy nie powróci. Emilka Alkoholiczka Za tę wiadomość podziękował(a): Katarzynka77, Krysia 1967, novaja, dzordzklunej, Tomasz23, Aknum Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Znowu coś dodam od siebie. Bardzo trudno mi żyć z tym człowiekiem, który jest moim mężem a tak naprawdę wcale nim nie jest. Nie rozmawiamy ze sobą od ponad dwóch miesięcy. Po odbytej przez męża terapii było w miarę dobrze, tzn. trochę ze sobą rozmawialiśmy, przeważnie o zwyczajnych, codziennych sprawach. Trochę też poruszaliśmy temat odbytego leczenia i spotkań w grupie AA, na które mąż chodzi w każdą niedzielę. Nigdy jednak nie naciskałam żeby opowiadał mi jakieś szczegóły z tych spotkań. Często to ja inicjowałam rozmowę, mąż żadko się odzywał, po pracy zasiadał przed telewizorem i zasłużenie odpoczywał. Starałam się być normalna, nie poruszać drażliwych tematów i nie wracać do przeszłości. Gotowałam w miarę możliwości, podawałam mu obiad. Często mówił, że sam sobie przygotuje posiłek. Zaproponował też remont na co chętnie się zgodziłam. Nawet się nie pokłóciliśmy podczas tego remontu, nie przeklinał co ma w zwyczaju kiedy coś musi zrobić w domu lub kiedy coś mu nie wychodzi. Aż pewnego majowego dnia na moje słowa skierowane do syna aby ten pomógł ojcu, który jest nie ogarnięty(właśnie takiego słowa użyłam) zareagował w sposób, którego nie mogę zaakceptować. Zwrócił się do mnie w sposób chamski używając wulgarnych słow. Powiedział tylko jedno zdanie a ja postanowiłam, że tym razem nie przejdę nad tym do porządku dziennego. Dorosły syn też słyszał mężowską wypowiedź. Oczywiście syn nie zareagował w żaden sposób. Zwróciłam mężowi uwagę żeby tak się do mnie nie zwracał. Od tamtej pory nie odzywa się do mnie. Ja także milczę. Postanowiłam, że nie pozwolę dłużej traktować siebie w taki sposób. Opisałam to wszystko tak szczegółowo bo zwyczajnie nie mam komu o tym opowiedzieć. Teraz jest mi odrobinkę lżej. Nie odezwę się do niego pierwsza. Przez te wszystkie lata naszego małżeństwa źle mnie traktował, nie było przemocy fizycznej ale psychiczna z całą pewnością. Wiele razy dał mi odczuć, że jestem gorsza niż on. Nawet zwracając się do mnie nie używał mojego imienia, tylko imienia mojej matki. Mówiłam, że mi to nie odpowiada ale to nic nie dawało. W chamski i bezczelny sposób zwracał się do mnie wielokrotnie. Mogę to wszystko tłumaczyć w ten sposób, że to dlatego, że nie panował nad emocjami albo, że to z powodu choroby alkoholowej. Jednak nie chcę go usprawiedliwiać. Jak to dobrze że mogę tutaj się otworzyć i napisać o swoich odczuciach. Dziękuję. Za tę wiadomość podziękował(a): Moni74, jerzak, marcin, karencja Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Ostatnia edycja: przez novaja. Zaproponował też remont na co chętnie się zgodziłam. Nawet się nie pokłóciliśmy podczas tego remontu, ... Aż pewnego majowego dnia na moje słowa skierowane do syna aby ten pomógł ojcu, który jest nie ogarnięty (właśnie takiego słowa użyłam) zareagował w sposób ... chamski używając wulgarnych słow. Powiedział tylko jedno zdanie, a ja postanowiłam, że tym razem nie przejdę nad tym do porządku dziennego. Od tamtej pory nie odzywa się do mnie. Ja także milczę. Postanowiłam, że nie pozwolę dłużej traktować siebie w taki sposób. Wiele razy dał mi odczuć, że jestem gorsza niż on. W chamski i bezczelny sposób zwracał się do mnie wielokrotnie. Mogę to wszystko tłumaczyć ..., że nie panował nad emocjami albo, że to z powodu choroby alkoholowej. Jednak nie chcę go usprawiedliwiać. novaja widzisz - komunikacja, to podstawa w rozumieniu się w związku. Strzeliłaś mu gola, a on wyrównał na 1 : 1 . Ty uważasz, że w pijanym życiu Ciebie nie szanował i wyegzekwujesz to w trzeźwym. Rozumiem Twoje postanowienie: dość chamstwa. Rozumiem też jego emocje. NIEOGARNIĘTY - jak to mógł odebrać? Może przygłup, może leń, może niezorganizowany, niezdecydowany, niedorobiony, bojaźliwy, niewierzący w siebie, ... Nie wiem jak długo Twój mąż chodzi na te niedzielne spotkania, ale nie sądzę by nie zabolało go takie określenie. Czy miał prawo Ci wypalić - nie wiem, widocznie to go zraniło i tylko agresją słowną potrafił to pokazać. Może tak - spróbujcie razem rozmawiać właśnie o tym co czujecie? Trzeba schować dumę własną na chwilkę. No, właśnie - kto ma to zrobić PIERWSZY? Ten mądrzejszy, pokorniejszy, rozsądniejszy - kto nie postrzega tego od razu, jako przyznanie się do błędu, winy. Kto stwierdzi, że milczenie jest najgłupszą formą komunikacji i jest też karmieniem się urazą, pielęgnowaniem jej. Nikomu to nie służy. Może dojrzewacie do takiej chwili, a może po prostu ODDALACIE się od siebie co raz bardziej. Trudno powiedzieć. Życzę Ci roztropności, mądrości - byś potrafiła nie wyrzekając się siebie pozostać w dobrych relacjach z bliską Ci osobą. Bądź sobą, a prawdę swą głoś spokojnie i jasno - jak to jest w Desideracie. Nie wstydź się mówić tego co czujesz - jeśli wierzysz i masz świadomość, że to Ciebie nie umniejsza. Czy nagle stracisz swą twarz u siebie? NIE. Może pokażesz mu jak można próbować wyjść z patowej sytuacji. Serdecznie pozdrawiam. Za tę wiadomość podziękował(a): Alex75, marcin, Krysia 1967, novaja, Aknum Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Ostatnia edycja: przez andrzejej. Opisałaś trochę zmian u swojego męża. Z twojego postu wynika, że jest na jakimś etapie zdrowienia. Najpierw terapia, teraz AA, domyślam się że jeszcze jest dużo do zmiany a to wymaga czasu. A co z Tobą? Co ty robisz żeby zdrowieć ze współuzależnienia? Za tę wiadomość podziękował(a): novaja Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji.
Danuta3 Dołączył: 2011-01-28 Miasto: Rogów Liczba postów: 55 11 stycznia 2014, 20:25 Spotykalam sie z facetem (jakies 5 spotkan, spedzilismy sylwka razem). Na spotkaniach calowalismy sie i myslalam, ze zmierza tu ku dobremu. Chcialam go lepiej poznac. Ogolnie to kontakt mielismy codziennie. Jakis tydzien temu nic nie napisal wiec na drugi dzien napisalam do niego czy sie spotkamy to odpisal, ze jest zajety bo musi cos tam komus pomoc. Myslalam, ze zaproponuje inny termin a on sie od tygodnia nie odzywa. Nie chce sie ze mna wiecej spotykac, prawda? Powinnam go olac? Jak mam sie zachowywac gdybym na niego gdzies przypadkiem natrafila? Oazuu 11 stycznia 2014, 20:33 Też mi się wydaje, że tydzień to już wystarczająco długo, żeby dać do zrozumienia, że ,,nic więcej". Wydaje mi się, że powinnaś trochę się obrazić. Generalnie: przy przypadkowym spotkaniu na mieście po prostu odpowiedzieć Cześć i iść gdzie się miało iść. Facet Cię olał, gdy już niemalże byliście razem (jak dla mnie - pocałunki zobowiązują), to i Ty olej jego. Danuta3 Dołączył: 2011-01-28 Miasto: Rogów Liczba postów: 55 11 stycznia 2014, 20:34 Też mi się wydaje, że tydzień to już wystarczająco długo, żeby dać do zrozumienia, że ,,nic więcej". Wydaje mi się, że powinnaś trochę się obrazić. Generalnie: przy przypadkowym spotkaniu na mieście po prostu odpowiedzieć Cześć i iść gdzie się miało iść. Facet Cię olał, gdy już niemalże byliście razem (jak dla mnie - pocałunki zobowiązują), to i Ty olej jego. Ale jak sie obraze to pokaze mu tym, ze mi zalezalo... paranormalsun Dołączył: 2005-11-25 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 11600 11 stycznia 2014, 20:36 Danuta3 napisał(a):Oazuu napisał(a):Też mi się wydaje, że tydzień to już wystarczająco długo, żeby dać do zrozumienia, że ,,nic więcej". Wydaje mi się, że powinnaś trochę się obrazić. Generalnie: przy przypadkowym spotkaniu na mieście po prostu odpowiedzieć Cześć i iść gdzie się miało iść. Facet Cię olał, gdy już niemalże byliście razem (jak dla mnie - pocałunki zobowiązują), to i Ty olej jego. Ale jak sie obraze to pokaze mu tym, ze mi zalezalo...no i co z tego? co w tym takie strasznego? zreszta myslisz, ze on tego nie wie? zachowal sie jak zwykly cham, jak chcial to zakonczyc to mogl to powiedziec a nie.. Zreszta to chyba najlepsze, mowisz tylko chłodne czesc i sie nie przejmujesz. I tyle. extra5hold 11 stycznia 2014, 20:37 Danuta3 napisał(a):Oazuu napisał(a):Też mi się wydaje, że tydzień to już wystarczająco długo, żeby dać do zrozumienia, że ,,nic więcej". Wydaje mi się, że powinnaś trochę się obrazić. Generalnie: przy przypadkowym spotkaniu na mieście po prostu odpowiedzieć Cześć i iść gdzie się miało iść. Facet Cię olał, gdy już niemalże byliście razem (jak dla mnie - pocałunki zobowiązują), to i Ty olej jego. Ale jak sie obraze to pokaze mu tym, ze mi zalezalo...A co w tym złego że Ci zależało? Skoro doszło do całowania to chyba jasne, że liczyłaś na coś więcej. elewinkaa 11 stycznia 2014, 20:37 Danuta3 napisał(a):Oazuu napisał(a):Też mi się wydaje, że tydzień to już wystarczająco długo, żeby dać do zrozumienia, że ,,nic więcej". Wydaje mi się, że powinnaś trochę się obrazić. Generalnie: przy przypadkowym spotkaniu na mieście po prostu odpowiedzieć Cześć i iść gdzie się miało iść. Facet Cię olał, gdy już niemalże byliście razem (jak dla mnie - pocałunki zobowiązują), to i Ty olej jego. Ale jak sie obraze to pokaze mu tym, ze mi zalezalo...he no skoro do Ciebie nie pisze to skad bedzie wiedział że sie obraziłas Danuta3 Dołączył: 2011-01-28 Miasto: Rogów Liczba postów: 55 11 stycznia 2014, 20:40 czuje sie jak skonczona idiotka :/ jakos bym przebolala gdyby mi po prostu powiedzial, ze nie chce dalej sie ze mna spotykac ale prosciej sie nie odzywac Edytowany przez Danuta3 11 stycznia 2014, 20:40 Dołączył: 2011-10-27 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1534 11 stycznia 2014, 20:40 jeśli miło mu powiesz tylko "cześć", uśmiechniesz się i pójdziesz dalej to nie będzie to wyglądało jakbyś się obraziła, tylko jakbyś żyła własnym życiem i była szczęśliwa :)zobaczy co stracił ;) extra5hold 11 stycznia 2014, 20:41 Danuta3 napisał(a):czuje sie jak skonczona idiotka :/ jakos bym przebolala gdyby mi po prostu powiedzial, ze nie chce dalej sie ze mna spotykac ale prosciej sie nie odzywacBędzie dobrze, ciesz się że tak się stało teraz a nie na poważniejszym etapie ;) EnolaaGay 11 stycznia 2014, 20:43 Danuta3 napisał(a):Oazuu napisał(a):Też mi się wydaje, że tydzień to już wystarczająco długo, żeby dać do zrozumienia, że ,,nic więcej". Wydaje mi się, że powinnaś trochę się obrazić. Generalnie: przy przypadkowym spotkaniu na mieście po prostu odpowiedzieć Cześć i iść gdzie się miało iść. Facet Cię olał, gdy już niemalże byliście razem (jak dla mnie - pocałunki zobowiązują), to i Ty olej jego. Ale jak sie obraze to pokaze mu tym, ze mi zalezalo...Nie martw się, gość na pewno nie będzie tego Twojego zwykłego "cześć" tak analizował.
Mówią, że pary, które się nie kłócą to pary, które mają przed sobą tajemnice. Jednak kiedy się kłócą, najczęściej spotykanym efektem są ciche dni. Przyznam się, że od zawsze byłam obrażalska. Moi rodzice potrafili swobodnie nie odzywać się do swoich współmałżonków tygodniami, ja do rodziców również. Żyliśmy obok siebie nie rozmawiając ze sobą. Taki wzorzec przeniosłabym najpewniej do małżeństwa. Jednak mój mąż pokazał mi, że można żyć i tworzyć związek bez cichych dni. I tak minęło nam 14 lat wspólnego życia bez cichego dnia. Ani jednego dnia w milczeniu. Jak to możliwe? Po pierwsze należy sobie zadać pytanie czy nie szkoda życia na fochy. Owszem w pierwszym odruchu, kiedy jesteśmy wkurzeni na drugą osobę chwilowo nie mamy ochoty z nią gadać. Ale żeby zaraz cały dzień albo dłużej? Życie płynie tak szybko, po co marnować tyle czasu? Ok, pokłóciliśmy się, wyrzygaliśmy co było do wyrzygania, ochłonęliśmy i starczy. Gorzej, gdy nie potrafimy sobie wyrzygać, tylko obrażamy się bez podania przyczyny i milczymy wymownie przez następnych kilka tygodni. Partner nie wie o co nam chodzi, a my w głowie toczymy wymyślone rozmowy, dopasowując odpowiedzi drugiej strony do aktualnego stanu naszego zamroczonego fochem umysłu. Nie, nie i jeszcze raz nie. To jest najlepsza droga do rozpadu relacji. Żeby tworzyć udany związek należy się komunikować. I nie mam tu na myśli pytania co byś zjadł, albo jak spałaś. Mam na myśli pilne sygnalizowanie naszych potrzeb, pretensji, zdarzeń, z powodu których źle się czujemy w naszej relacji. Zdecydowanie lepiej, kiedy potrafimy wyartykułować od razu co nas uwiera. Nawet w dzikiej awanturze. Każda forma komunikacji jest lepsza niż milczenie. Ono nic nie wnosi, nie rozwiązuje żadnych problemów, tylko je pogłębia. Krótko mówiąc chodzi o to, żeby wyłożyć kawę na ławę, wysłuchać argumentów drugiej strony, porozumieć się i wtedy przejść nad tematem do porządku dziennego, nie chowając urazy i pretensji. Udawanie, że wszystko jest w porządku, podczas, gdy zgniatamy w sobie żal, złość, tłumimy emocje jest bardzo szkodliwe. Zarówno dla psychiki, jak i dla związku. Jest tylko jedno ALE. Podczas takiej wymiany argumentów, kłótni, awantury, rozmowy, NIGDY nie wolno używać słów, które ranią. I bynajmniej nie mam tu na myśli słów typu „spierdalaj”. Te są czasem potrzebne, żeby dać ujście złym emocjom. Zranić kogoś, to znaczy użyć z premedytacją słów, które zabolą, które dotkną. Bo kiedy opadną emocje wypowiedzianych słów nie da się cofnąć. A te potrafią ranić jak nóż. A po każdej ranie zostaje blizna. Tak więc ustaliliśmy już, że szkoda czasu na obrażanki, lepiej pogadać, nawet z przytupem, żeby wyłuszczyć nasze ale. To nie takie proste – powiecie. No nie. Proste nie jest. Ale uwierzcie mi, warto się postarać. O ile przyjemniejsze staje się nasze życie, gdy możemy uwalniać się od dręczących nas pretensji natychmiast. Na swoim przykładzie powiem, każdy może się tego nauczyć. Trzeba tylko chcieć. Jeśli nie przemawia do Was to, co napisałam powyżej podejdę Was jeszcze z drugiej strony. Kilka lat temu trafiłam na książkę 12 rozmów o miłości. Był to zbór rozmów z najbliższymi ofiar katastrofy smoleńskiej. Każda z nich wspominała tam poprzedni dzień i poranek przed lotem. I tak sobie czasem myślę… co by było, gdyby jutra miało nie być? Starsi ludzie mawiają, że trzeba iść spać zawsze w zgodzie. I mnie to przekonuje. Dlatego choćbym nie wiem, jak była zła, odkładam na bok swoją dumę i wyjaśniam wszelkie nieporozumienia przed zaśnięciem. To, co kiedyś wydawało mi się niewykonalne stało się faktem. Potrafię wyciągnąć rękę do zgody nawet jeśli czuję, że nie zawiniłam. Milczenie jest złotem? Nie wszystko złoto, co się świeci. W związku milczenie to zwykły tombak. A pod nim nic. Anna Jaworska – MumMe Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ (kopiuj/wklej nie jest udostępnieniem). Polub moją stronę na Facebooku Zajrzyj na mój Instagram
Dlaczego on się nie odzywa, nie dzwoni, nie pisze?To jedno z pytań, które bardzo często słyszy doradca pracujący na ja zrobiłam nie tak lub co mam zrobić, pada zaraz za tym pierwszym pytaniem. W tym artykule przeczytasz, dlaczego druga strona milczy, nie odbiera telefonów, unika spotkań, nie odpowiada na to oznacza, że nie on/ona mnie (już) nie chce?Jest kilka możliwości, dlaczego tak się dzieje. 1)Niewłaściwa osoba. Właściwy czasCzęsto tak właśnie jest. Ty masz gotowość do kochania. Ale lokujesz uczucia, w kimś, kto ich nie odwzajemnia i nie odwzajemni. Ludzie mają problem z powiedzeniem takich rzeczy wprost, bo nie wiedzą jak, bo nie chcą sprawić bólu (co akurat dobrze o nich świadczy!). Jednak takie zachowanie wcale nie pomaga, bo buduje niepotrzebną nadzieję i zabiera czas. Dlatego - jeśli Ty kiedyś będziesz w takiej sytuacji to powiedz delikatnie, ale wprost, nie każ komuś żyć nadzieją i tworzyć własne wersje wydarzeń. Bądź uczciwy wobec siebie i tej drugiej osoby!2) Niewłaściwa osoba, niewłaściwy się, by budować związek, a sam/a nie jesteś gotowa/gotów. Dlatego trafiasz na niewłaściwe Właściwa osoba. Niewłaściwy często zdarza się tak, ze ktoś, na kogo liczymy emocjonalnie, chcemy aby odwzajemnił nasze uczucia, ktoś, komu podajemy serce na otwartej dłoni, po prostu nie jest gotów, albo nie jest pewien, albo nie wie czego chce, albo nie umie tego nazwać. Albo ma o sobie przekonanie, że nie nadaje się do o tym dlatego, że bardzo często i niepotrzebnie szukasz winy w sobie. A z Tobą jest najczęściej wszystko w porządku! Świadczy też o tym fakt, że to TY coś robisz w tej sprawie, pytasz, szukasz odpowiedzi, działasz. Wtedy warto czekać, i taka odpowiedź najprawdopodobniej przyjdzie podczas osoby, próbują stosować zasadęSzczerość za szczerośćZasada ta polega na tym: ja Cię otwartym tekstem zapytam, a Ty mi otwartym tekstem odpowiesz. Pytania z tej kategorii to:- Czy Ty mnie jeszcze chcesz/lubisz/lochasz?- Czy Ty mnie już nie chcesz /nie lubisz nie kochasz?Czy takie pytania przynoszą efekty? Czasami. Często i niestety - najczęściej - dzieje się tak, że nie odnoszą skutku, to znaczy po zadaniu takiego pytania (i nie otrzymaniu odpowiedzi!) nadal nic nie wiesz i nadal się tylko domyślasz. Wtedy dzwonisz do doradcy, do jasnowidza do widać w przyszłości?To, co jest najbardziej prawdopodobną wersją zdarzenia. W obraz, który pojawia się w odpowiedzi na zadanie pytanie wpisuje się to, co w oparciu o obecne dane energetyczne ma się zdarzyć. Jednak jak zawsze, może się wtrącić... Bóg.. albo człowiek. I to nie jest asekuracja ze strony doradcy, kiedy Ci mówi, że może być inaczej, że nie potrafi "zagwarantować" tego, co tak bardzo chcesz usłyszeć. To tylko odpowiedzialność i mądrość doradcy za tym stoi. Nie można (stosując oczywiście białą magię) zmusić kogoś do sympatii, miłości, przywiązania. Co widać podczas przepowiedni? Zamiary, chęci, oczekiwania tej drugiej strony. A nie obraz "z gwarancją", że ta osoba tak właśnie postąpi. Jeszcze jedna rzecz: jeśli posłuchasz doradcy uważnie, zgodzisz się wewnętrznie z jego słowami (taka wewnętrzna zgoda jest bardzo ważna!) i Jeśli zadziałasz w dobrej intencji - oczekuj wyłącznie dobrego!Nie zmuszaj nikogo do pokochania Ciebie, bo to i tak się nie udaje, ale pozwól się pokochać... Otwórz się na miłość. A może zadzwoni, odezwie się i pokocha Cię zupełnie ktoś inny, niż ten, na którego tak bezskutecznie czekasz? Ktoś Tobie pisany? Dlatego najlepsza modlitwa o dobry związek jest uwieńczona słowami: "To, lub coś lepszego dla wszystkich z tym związanych".Pozwól na to. Nie upieraj się, nie zmuszaj siebie i innych. Pozwól Bogu działać. "Góra" wie, co robi. I wtedy zdarza się sytuacja nr 4) Właściwa osoba. Właściwy tego Tobie - z całego serca życzę! IKKA
pokłóciliśmy się i on się nie odzywa